piątek, 8 czerwca 2012

CHAPTER TWO



Don't...


Lana Del Rey - Summertime Sadness



 - Zwariowałaś?
 - Nie sądzę. No weź, proszę!
 - Liz, zabierz mi to z oczu, nie założę tego.
Emilia machnęła ręką na kusą i obcisłą sukieneczkę i odeszła w stronę wyjścia.
 - A to? - usłyszała za sobą. Odwróciła głowę przygotowując sobie słowa, które szybko by zgasiły Liz, ale ten nie za długi kawałek materiału okazał się dla niej być całkiem śliczny. Widząc minę przyjaciółki, Liz uśmiechnęła się triumfalnie i po chwili brunetka otrzymała od niej wieszak z czerwoną sukienką, której materiał przy najmniejszym ruchu delikatnie falował.
 - Przymierz - poleciła jej. Po znalezieniu wolnej przymierzalni, zaczęła się przebierać. W dotyku sukienka przypominała lejący się jedwab. Opinała talię, lecz stamtąd była już luźna. Miała tylko jedno dość grube ramiączko i optycznie powiększała piersi.
 - Cudna! - krzyknęła jej za uchem Liz, na co dziewczyna się uśmiechnęła i przytaknęła.
 - Będzie idealna.


          Tego dnia nie było aż tak gorąco. I za to Emilia serdecznie dziękowała Bogu. Był lekki wiaterek, słońce co chwila sprawdzało czy wszystko jest gotowe, a czysta woda swoim iskrzeniem tylko błagała o zamoczenie stopy. Ale nie było na to czasu. Amerykanka i Polka szukały właściwego kościółka, na tyłach  którego miały znaleźć pannę młodą przy swoich ostatecznych przygotowaniach. Elounda nie była dużym miastem, ale że żadna z nich nie potrafiła się porozumieć w języku greckim, miały niemały problem. Próbowały angielskiego, hiszpańskiego, francuskiego, a nawet polskiego. Wszyscy uciekali od Emilii jakby nie mówiła kilkoma językami, a głosami.

 - Nie wierzę! - krzyknęła Liz, zataczając się po ulicy i chichocząc jak opętana. Ba, chichot to zbyt subtelne słowo na tą sytuację. Ona rechotała, czasem nawet piszcząc. Lecz Emilia nie podzielała jej radości, gdyż skupiła się na pulsującym z bólu przedramieniu. - Jak mogłaś to zrobić?!
 - No co... Boże, nie rozumiała co do niej mówię, to przynajmniej na migi powinna coś zrozumieć.
 - Ale nie jak jej pokazujesz 'kościół' skrzyżowanymi palcami przed nosem! Nie dziwię się, że zamachnęła się na ciebie z torebką... - dojrzała w niebieskich oczach blondynki blask łzy, oraz fakt, że lekko trzęsła jej się broda.
 - Boże, jeszcze mi tu będziesz ryczeć ze śmiechu. Chodź już, bo się spóźnimy.
 - I ona.. i ona.. - starała się opanować falę śmiechu - Na moje oko, to ona zaczęła cię wyzywać od szatanów.
 - Nie zdziwiłabym się.


          Panna Młoda stała przed wysokim i wąskim lustrem, bacznie się w nie wpatrując. Niby oceniała swój strój, ale patrząc pustym wzrokiem w swoje odbicie trzymające w dłoniach delikatnie rąbki śnieżnobiałej sukni, tak naprawdę głęboko rozmyślała, próbowała przezwyciężyć tak zwane 'second thoughts', które próbowały przedrzeć się przez umysł każdej Panny Młodej. Zadawała sobie tak banalne pytania, które są zadawane częściej niż wszyscy są przekonani, nie mające w sobie nic ambitnego, ale były dla niej tak ciężkie, że na żadne z nich nie znała odpowiedzi. Czy tego chcę? Czy jestem pewna? Gotowa? Czy to na pewno to? Czy to na pewno ON? Kilka dni wcześniej znalazłaby mnóstwo potwierdzających argumentów, żadnego przeciw. Dziś, tego dnia, gdy miała na zawsze związać się z tym jednym mężczyzną, nie przemawiała do niej żadna z jej własnych odpowiedzi. Bo przecież na zawsze to szmat czasu...
          Jej wzrok przykuł kształt w rogu lustra. Spotkała się z dumnym i wzruszonym spojrzeniem matki.
 - Kochanie - odezwała się, ściskając w dłoni chusteczkę. - już czas.
 - Okej. - odparła. Wzięła głęboki oddech, nerwowo gładząc dłońmi suknię na biodrach. Odwróciła się do kobiety i uśmiechnęła się, bo ta tego właśnie oczekiwała. Nie mogła zrobić tego z własnej woli, gdyż szalało w niej zbyt dużo emocji różnej maści. Była równie szczęśliwa co przerażona, więc trudno jej było powstrzymać łzę, która pociekła po policzku, nie sporządzając żadnych szkód w jej makijażu. Niezdarnie ją otarła i tym razem uśmiechnęła się z całego swojego serca. Nagle poczuła pewność, że ten Chorwat czekający na nią przy ołtarzu jest tym jedynym i jeśli nie kocha jego, to nigdy nikogo innego nie pokocha. Wraz z łzą opuściły ją wszelkie wątpliwości. Od tego momentu była pewna swojej decyzji, a pytania które zadawała sobie chwilę temu wydawały jej się znów banalne i niepotrzebne. Kocha go i to najważniejsze.



          Po cichu wślizgnęły się do małego kościółka, z którego ludzie niemalże wystawali. Z małego ślubu nagle zrobiła się niczego sobie ceremonia, ponieważ z dalekiego miejsca dziewczyn na palcach ledwo mogły dojrzeć postać Pana Młodego. Emilia przypatrywała się Tomislavowi, który co chwila odwracał się za siebie, jakby patrzył czy nie narobił w gacie. Jego ciemne włosy spływały mu po ramionach i co chwila były poprawiane przez swojego właściciela. Do wszystkich uszu dotarły pierwsze nuty marsz Mendelssohna, więc brunetka i blondynka odwróciły się i zaczęły wypatrywać Panny Młodej, która przeszła obok nich, szeroko uśmiechając się do Liz. Niegdyś ciemnowłosy mężczyzna, teraz upstrzony siwym proszkiem prowadził niską dziewczynę w stronę ołtarza po białym dywanie obsypanym płatkami białych róż. Mimo, że miały beznadziejne miejsca na samym ponurym tyle, i do tego stojące, i tak Em wzięła sobie za punkt honoru, żeby dojrzeć każdy szczegół, każdą minę i każdą wymianę spojrzeń Państwa Młodych, którzy w przeciągu godziny mieli stać się małżeństwem. Ceremonia trwała niecałe 60 minut i Emilia powinna przyznać się bez bicia, że szukała pozostałych członków zespołu. Ale że nie miała dobrego widoku, to zostawiła to sobie na później.


          Wesele odbywało się w ośrodku położonym nad morzem, gdzie znajdowała się wielka sala balowa, niedaleko której był basen. Pytanie, dlaczego ktoś budował basen kilkanaście metrów od morza? Tego nikt nie wiedział i chyba nie dane nikomu się było dowiedzieć. Liz oczywiście była pierwsza do poznawania nowych ludzi, ale najpierw poznała Emilię z pewną ważną w tym wydarzeniu osobą.
 - Vicky! - padły sobie w ramiona, przytulając się dłuższą chwilę.
 - Jak miło cię znów widzieć El! - odparła rozpromieniona Panna Młoda, patrząc na Liz. Po chwili jej wzrok wylądował na brunetce, schowanej za przyjaciółką - Ty musisz być Emma.
 - Tak. - 'Emma' uśmiechnęła się do niej serdecznie.
 - Vicky. Miło cię poznać. Poznałaś już Tomo?
 - Przelotnie.
 - To dobrze. A któregoś z jego chłopaków? W sensie z zespołu.
 - Nie widziałyśmy żadnego - Liz rozejrzała się dyskretnie, lecz jej wzrok nieusatysfakcjonowany powrócił na twarz świeżo upieczonej mężatki.
  - Uważajcie na nich - zaśmiała się. - Nie mówię o Shannonie, tylko o Jaredzie. Ten to mistrz w owijaniu sobie kobiet wokół palca. Uwierzcie mi, już spotkałam kilka jego ofiar. Chociaż Shannon to też niezłe ziółko. A, i prawie bym zapomniała. Mama o was pytała. Nie wiem jak ty to robisz, ale nikt cię jeszcze nie poznał, a już wszyscy cię lubią. - zaśmiała się Vicky. - Dobra, dziewczyny. Bawcie się dobrze, muszę się zająć innymi gośćmi.


            Jak to przyjaciółki, zgodnie ustaliły, że usiądą przy stole przy którym będzie najwięcej alkoholu. A i owszem taki się znalazł. Siedziało już przy nim kilku mężczyzn, ale nie mieli nic przeciwko towarzystwu dwóch dziewczyn. Emilia potrzebowała alkoholu, żeby się rozluźnić. Dlatego zatraciła się w tej czynności. Zwykle upijały się z Liz mniej więcej taką samą ilością różnorakich trunków, ale tym razem, Emilia piła więcej. Gdy była już podpita, zaczęły się zabawy, jakieś weselne dyrdymały. Nie brały w nich udziału, po prostu siedziały i śmiały się z ludzi, którzy od czasu do czasu robili z siebie idiotów. Gdy zadania dla Pary Młodej się skończyły, znów zaczęły się tańce i integracja gości. Wtedy dwudziestu jednoletniej dziewczynie zrobiło się duszno i poczuła, że szybko musi wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem. Wstała i przemykając między stołami, doszła do wielkiego tarasu z zimnego kamienia, na którym z przyjemnością zdjęła szpilki. Podeszła do balustrady obserwując stan swoich stóp, stając obok jedynej osoby będącej na tarasie. Opierając łokcie na równie zimnym kamieniu spojrzała przed siebie.
 - O cholera - wymsknęło jej się. Przed nią rozciągało się czarne morze rozpoczynające swą mokrą powierzchnię od plaży, na której porozstawiane były pochodnie powodując, że piasek wyglądał jak czyste złoto, a przed nią - a praktycznie pod nimi - był oświetlony basen o dziwnych kształtach.
 - Nieźle, co? - usłyszała obok siebie niski głos, który skądś dobrze znała. Spojrzała na twarz z lekkim zarostem, gdzie gdzieś tam odsłonił się delikatny uśmiech, który pasował temu panu w stu procentach. Biorąc głęboki oddech spojrzała znów przed siebie i przytaknęła.
 - Taak. Nieźle.
Na jej twarzy pojawiał się coraz to większy uśmiech.
 - Z rodziny Panny czy Pana Młodego?
 - Moja przyjaciółka jest kuzynką Vicky.
 - A ja pracuję z Tomo.
 Dziewczyna wychyliła się do tyłu, a na jej ustach pojawił się łobuzerski uśmiech, który był w stanie się pojawić tylko w stanie alkoholowego upojenia.
 - Wiem.
 - Zatańczysz? - spytał, słysząc początek piosenki na sali.
 - Czemu nie - mruknęła pod nosem i patrzyła jak mężczyzna kłania przed nią głowę i wyciąga w jej stronę dłoń. Chwyciła ją i po chwili przepchnęli się na sam środek sali, żeby ze wszystkich stron otaczali ich ludzie. Emilia objęła go za szyję, a jego dłonie wylądowały na jej plecach.
 - Em.
 - Co?
 - Moje imię. W sensie skrót.
 - A! Aha - zaśmiał się - Shannon. Wybacz, jestem już trochę najebany.
 - A to ci dopiero. Ja też.
Mężczyzna obdarował brunetkę uśmiechem.
 - Anglia?
 - Mieszkam tam aktualnie, trafiłeś.
 - Emma czy Emily?
 - Nie robi mi za bardzo.
 - Ale chodzi mi jak się nazywasz.
 - A, no to Emily. Właściwie to Emilia, ale angielski odpowiednik to Emily.
 - Czyli nie Anglia?
 - Pochodzę z Polski.
 - A widzisz!
 - Nie możemy się dogadać, no - uśmiechnęła się do niego.
 - Coś ty, ja się bawię świetnie.
 Zapewne to nie była ona, tylko alkohol, ale zaczęła się śmiać. Cicho bo cicho, ale nie mogła przestać przez dłuższy czas, aż zaraził się od niej Shannon i oboje chichotali sobie w ramiona. Chociaż wszyscy na parkiecie robili jakieś ambitne wygibasy i ich tańce były dość szybkie - a przynajmniej szybsze niż Em i Shannon'a, oni obracali się w koło i było im tak dobrze, bo raczej na nic więcej nie byłoby ich w takim stanie stać. Po dwóch piosenkach dziewczyna podziękowała mu za taniec i poszła usiąść, ale nawet nie zdążyła wyjść z tłumu, gdy została pociągnięta z powrotem na parkiet i na swojej szyi poczuła dłonie Liz.
 - Tańcz ze mną! - rozkazała jej.
 - Tak, pani. Ale nie, czekaj. Muszę iść się napić, bo coś mi zaczyna przechodzić. W przeciwieństwie do ciebie, coś widzę.
 - A no tak. Poszłaś sobie to co miałam robić? Czy to był - spojrzała pod swoje nogi zauważając, że cały czas Emilia stąpa jej na buty - Shannon Leto? - spytała, jakoś się nie przejmując faktem brudnych szpilek.
 - No chyba tak. Muszę się napić.
 - Skończyła nam się wódka przy stoliku. Trzeba komuś powiedzieć. - mówiąc to, obróciła brunetkę przejmując nagle w tańcu rolę mężczyzny. Zaskoczona Emilia krzyknęła ze śmiechem, po czym przytuliła się do przyjaciółki. Śmiejąc się odsunęły się od siebie i zeszły z parkietu. Tuż przed wzrokiem Emilii pojawił się Shannon. Jedną z dłoni trzymał w kieszeni i patrzył na nią spod nieco opuszczonej głowy, na której przypięty był delikatny uśmiech. Ale nie to zwróciło jej uwagę. A był to konkretnie kieliszek, z wódką jak się spodziewała, którą trzymał w drugiej dłoni. Podeszła do niego, wbijając wzrok w trunek. Zanim zdążył coś powiedzieć chwyciła kieliszek i jednym szybkim haustem opróżniła jego zawartość. Shannon nie spuścił jej z oczu, a jego uśmiech dodatkowo się poszerzył.
 - Wybacz, ale to było silniejsze ode mnie.
 - Zrozumiałe - puścił jej oczko. - O, czekaj. Poznasz kogoś. Chodź.
 Nie myśląc ani chwili, dziewczyna ruszyła za Shannon'em na wielki taras, na którym się kilka chwil wcześniej poznali. Idąc za ponad czterdziestoletnim mężczyzną, wstawiona już nieźle Polka ujrzała opierającego się o balustradę bardzo szczupłego mężczyznę. Z każdym nierównym krokiem postawionym w jego kierunku była coraz to bardziej pewna jego tożsamości.
 - Bracie - głos Shannon'a odbił się echem od kamienia. Stojący przy balustradzie odwrócił głowę, a w tym samym momencie z jego ust wypłynęła wielka biała chmura dymu. - Ty palisz?
 Jego zdziwiony głos oddawał również emocje Emilii, która słyszała o jego wielkim przeciwieństwie do tego typu używek. Patrzyła na niego, będąc coraz to bardziej zachwycona jego urodą. Sądziła, że jego zdjęcia są zawsze przerabiane i upiększane, a prawda niestety była taka, że ten na żywo wyglądał o stokroć lepiej. Ubrany w białą koszulę, rozpiętą o jeden guzik za dużo, spoglądał na brunetkę zza swojego ramienia. Gdzieś tam przed nim unosiła się wątła stróżka dymu z papierosa mocno kontrastując z czarnym tłem morza i rozpływając się nad jego głową.
 - Wódka tak na mnie działa - odparł, lustrując czerwoną sukienkę dziewczyny i zatrzymując wzrok na jej czerwono pomalowanych ustach. - Chcesz fajka? - zwrócił się do niej.
 Po chwili tępego patrzenia na mężczyznę, dziewczyna powróciła do żywych.
 - Jasne.
 Podeszła do niego i gdy wyjmowała z trzymanego przez bruneta opakowania papierosa, tym razem Shannon zwrócił się do niej, gdy jego brat odważnie patrzył swoimi niebieskimi oczami w jej - zielone.
 - To jest Jared, mój rodzony brat, a to jest Em.
 - Witaj Jared, rodzony bracie Shannon'a.
 - Witaj Em. Miło Cię poznać.
 Gdy ten trzymał zapalniczkę, Emilia podłożyła swojego papierosa, z którego zaraz potem tlił się maleńki dym.
 - Palicie? - spytała, opierając się o balustradę pomiędzy braćmi.
 - Nie - odparli obaj.
 - Ty? - usłyszała po prawej stronie głos młodszego Leto.
 - Też nie.
 - Zgadnij skąd je mam - ten sam głos rozniósł się naokoło nich.
 - Mm? - ciche mruknięcie Shannon'a miało znaczyć zainteresowanie tematem.
 - Z twojej kieszeni, bracie. A podobno nie palisz.
 - Bo nie palę. A przynajmniej się staram. Daj mi.
 - Nie.
 - Jednego.
 - Nie, nie palisz od dzisiaj.
 - Dobrze, dziękuję ci bardzo, pójdę sobie kupić. - odparł i gdzieś za sobą Emilia usłyszała jego kroki.
 - Widziałem jak tańczyliście - odparł po chwili, wypuszczając tym samym dym.
 - Bardzo prawdopodobne. Świetnie tańczę, no nie?
 - Niczego sobie. Chyba mu się podobasz. Chociaż ja tam nie ogarniam co on robi.
Dziewczyna patrząc przed siebie, miała delikatne wrażenie, że gdyby była trzeźwa, wywołałoby to u niej emocje. Ale teraz jej serce nie zabiło szybciej ani razu i z tego faktu była niezmiernie zadowolona.
 - Fajnie - odparła, zupełnie zlewając jego słowa.
 - Nie masz ochoty się przejść? - spytał nagle. - Nad morze. Zapierdolimy im jakąś butelkę wódki.
 Emilia uniosła nieco głowę, po czym spojrzała na bruneta.
 - Czemu nie - mówiąc to, zgasiła na kamiennej barierce papierosa i wyrzuciła go do śmietnika przy wyjściu.



 - Jezus Maria - odparła, podtrzymywana przez Jareda Leto. Właśnie wtoczyli się znów na teren ośrodka i stali przy furtce na basen. Przeszli przez nią, a Emilia uwolniła się z objęć mężczyzny i pozwoliła mu dojść do linii krzaków, za którą mógł oglądać fale wdzierające się na ogromną ilość piasku. Wyciszył swój umysł, właściwie taka duża ilość alkoholu zaczęła go otumaniać, gdy nagle usłyszał za sobą plusk wody. Odwrócił się i ujrzał pod jej taflą bezwładne ciało dziewczyny. Zrobił dwa kroki w jej stronę widząc w podświetlanej błękitnej wodzie jak nie dotykając dna, brunetka unosi się oddając kontrolę nad swoim ciałem. Zadziałał impulsywnie - wskoczył do wody i nabierając powietrza, od razu zanurzył się, kierując się w stronę młodej zielonookiej dziewczyny. Najpierw w dłonie wpłynął mu kawałek czerwonego materiału. Pociągnął go, przyciągając ją nieco do siebie. Złapał ją za dłoń i pociągnął tak mocno, żeby mógł swobodnie objąć swoją dłonią jej talię. Jednym zdecydowanym ruchem wyciągnął ją na powierzchnię, mocno przyciskając do siebie i podtrzymując jej głowę jedną z dłoni.
 - Obudź się - szepnął. - No, obudź się! Dalej - zaczął ją delikatnie klepać po twarzy. Nagle z jej czerwonych ust ułożył się delikatny uśmiech, po czym Emilia zaczęła się krztusić i śmiać, opierając dłoń o ramię Jareda. Ten za to przez dłuższą chwilę nie odzywał się, patrząc na dziewczynę zszokowany.
 - Oszalałaś?! - wydusił w końcu. Emilia wydała z siebie jeszcze głośniejszy śmiech. Po chwili zaczęła ugładzać włosy do tyłu, aby nie wpadały jej do oczu. Odwróciła się od niego i zaczęła się poruszać w stronę szerokich schodów, zaczynających się już na samym dnie basenu. Usłyszała, że brunet idzie za nią, ale nie spodziewała się, że ją tak gwałtownie do siebie odwróci. Jej uśmiech zbladł, gdy zobaczyła, że surowy wyraz twarzy Jareda nieco się zmienił. Mężczyzna wydawał się jej przyglądać i przybliżać do niej twarz. Najpierw po prostu była tak przerażona, że nie wiedziała co zrobić, nie przyszło jej do głowy aby się odsunąć. Zmroziło ją. Nos mężczyzny zahaczył o jej i niemal od razu poczuła na swoich ustach coś tak delikatnego, że na tą setną sekundy zapomniała o całym świecie, a jej oczy same się przymknęły. Nagle w jej myślach pojawiły się słowa Vicky, która ostrzegała je właśnie przed tym. Dokładnie taką sytuacją. Chciał ją wykorzystać. Była dorosła i świadoma powagi sytuacji. Czy chciała być jedną z wielu kobiet, które tak kończyły? Odpowiedź nie była dla niej trudna.
          Odsunęła się szybko i chciała jak najszybciej stamtąd uciec, lecz zapomniała o schodkach wyprowadzających na powierzchnię. A że wciąż była pijana, poleciała jak długa wprost na szereg stopni. Stojący nieopodal Jared był nieco skruszony, ale przede wszystkim - zaskoczony. Gdy dziewczyna upadła, sądził, że znowu robi sobie żarty. Lecz widok który nastąpił chwilę później całkowicie zmienił ten osąd. Jego oczy zrobiły się kilka razy większe, a serce zabiło szybciej. Czerwona mgła, poszerzająca się z każdym ułamkiem sekundy wydobywała się gdzieś spod dziewczyny. Jared natychmiast ją chwycił i wyciągnął spod wody. Z ust dziewczyny wydobył się krzyk, a jedną z dłoni przykładała sobie tuż nad nadgarstkiem drugiej. Do wody skapywały krople krwi, które rozpływały się unosząc tuż pod powierzchnią. Emilia przypatrywała się ranie, po czym zaczęła chichotać pod nosem. Zerknęła na Jareda, który wbijał wzrok w jej dłoń. Chwycił ją, tamując krew z najpoważniejszą miną na świecie i wyprowadził ją z basenu, zaczynając prowadzić w stronę sali weselnej, gdy całkowicie mokra brunetka śmiała się coraz to mocniej.
 - Jesteś dziwna - odparł po drodze.
 - Jestem pijana - poprawiła go, opierając głowę na jego ramieniu. Tuż przed wejściem do wielkiego pomieszczenia, gdzie bawili się wszyscy zaproszeni przez państwo Milicevic goście, stało kilka grupek osób.
 - Co jej się stało? - spytał Tomo, podbiegając do nich, patrząc z przerażeniem na dłoń Emilii. Po chwili obok niego pojawiła się Liz.
 - Gdzieś ty była?! - krzyknęła - Szukam cię z dwie godziny! - zwróciła się do przyjaciółki, ale zamarła z otwartymi ustami, widząc Jareda, jak i jego dłoń całą we krwi Emilii. - Dlaczego się śmiejesz? - spytała zdziwiona.
 - Bo jest dziwna. - odpowiedział jej Jared.
 - Pijana - znów go poprawiła, na co się delikatnie uśmiechnął, wysyłając jej troskliwe spojrzenie.
 - Chodźcie, powinna być gdzieś tu apteczka - Tomo zaczął iść, wskazując aby wszyscy poszli za nim.



          Emilia zaczęła zwijać się na łóżku, co było dowodem, że w końcu się obudziła. Liz siedziała na swoim łóżku, wciąż nie mogąc spać. Była siódma rano, a ona kołysała się na materacu, przykryta kołdrą. Gdy jej ciemnowłosa przyjaciółka podniosła głowę, wycedziła tylko dwa słowa.
 - Kocham to - szepnęła - Wody! - wygramoliła się z łóżka bez większego problemu zachęcona wizją picia. Dopadła dużą butelkę wody i duszkiem pozbyła się połowy zawartości. Odetchnęła głęboko, znów siadając na swoim łóżku i syknęła. Spojrzała na swoją dłoń i przejechała palcami po bandażu, który zajmował całą długość między łokciem a nadgarstkiem.
 - Co się stało? - spytała, wykrzywiając twarz z bólu.
 - Miałam nadzieję, że ty mi powiesz. Byłaś cała mokra i śmierdziałaś chlorem, więc pewnie byłaś w basenie. Ale nie wiem nic więcej. Nie pamiętasz?
 Emilia utkwiła wzrok w ścianie, starając sobie przypomnieć historię całej nocy.
 - Nic. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było... poznałam Shannon'a Leto! - jej oczy powiększyły się kilkakrotnie. Liz uśmiechnęła się, ale poczuła w sercu lekkie ukłucie. Zazdrości? Być może. O Shannon'a? Nie. Z pewnością o drugiego brata. - Potem już nic... Boże, nigdy nie miałam takiej luki. Dobra, idę dalej spać. Jutro wyjeżdżamy do Stanów, muszę jakoś wyglądać.
 Położyła się i przykryła kołdrą, lecz jasne niebo i poranne słońce długo nie dało jej zasnąć. Myślała o Shannon'ie, którego zapamiętała jako tak sympatycznego faceta, że miała szczerą nadzieję, że gdy będą z Liz w Los Angeles, będą mieli okazję się jeszcze zobaczyć.



__________________

Pisałam to tyle czasu i jestem strasznie zawiedziona. Nie o to mi chodziło, mam wrażenie, że nic się tam nie dzieje. Ale długi, jak sobie życzyłyście ;)

Zmieniłam narrację. Wszystko będzie w trzeciej osobie, poprawiłam również pierwszy rozdział.
A wracając do rozdziału, to nie wiem czy cokolwiek z tego ma sens.

I znów dziękuję za wszystkie komentarze pod pierwszy rozdziałem. Każdy biorę sobie do serca i nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą. Więc dziękuję! ;*

10 komentarzy:

  1. Spamownik jest przeznaczony na spam, już większymi napisami go nie napiszę.
    Czytało się.. miło. Scena z basenu przypomniała mi o teledysku Justina Timberlake'a What goes Around, gdzie jest dokładnie taka scena. Ale kocham Justina i nie dziwię Ci się, bo on jest moim miszczem, a teledysk inspiruje. Pijana para, a właściwie Emilia i Jared który ją ratuje.. Biedna, złamała nos czy co? Lana Del Rey też inspiruje, kocham tę piosenkę z intra. Nie uwažam by ten rozdział "nie miał sensu", jak dla mnie jest całkiem dobry. Wyobraziłam sobie całą tą imprezę i ślub, niektóre momenty nawet lekko wzruszały. Więc keep it up, czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oszalałaś? OSZALAŁAŚ zdecydowanie! Nie wiem co Ci się w tym rozdziale nie podoba, czytałam zdanie po zdaniu z coraz większym napięciem. Uśmiałam się, wzruszyłam, czytałam z 'otwartą gębą' chwilami, czyli jest dobrze! Podobała mi się scena zapoznania Em i Shannona na tarasie, myślałam, że to Jared tam stał a tu proszę :) Ciekawe kiedy nasza droga Emili przypomni sobie, że również drugiego z braci poznała :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Fajnie, że ten wyszedł Ci taki długi :) Szkoda mi tylko, że nie opisałaś nic z ceremonii ślubu, wiesz jakieś emocje Tomo i Vicky, spojrzenia, 'sakramentalne TAK' Aha i podobnie ma się sprawa ze spacerkiem Em i Jaya... No ale to tylko takie moje nadwrażliwca jojczenie :) Moja niecierpliwość daje o sobie znać. Wspominałam już jak nie lubię czytać jeszcze nie skończonych opowiadań? NIENAWIDZĘ! Tzn. uwielbiam to uczucie kiedy jestem w trakcie czytania, ale nienawidzę kiedy go kończę a dalej nic nie ma... muszę czekać na dalszy ciąg! Czasem nawet myślę nad tym, żeby nie czytać Waszych blogów dopóki nie skończycie pisać, naprawdę się nad tym zastanawiam, nie lubię czekać no :/
    Pozdrawiam Cię gorąco!
    P.S. Kolejny komentarz jak notka, chyba nie umiem krótko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze.. aż nie wiem co mam napisać. Odcinek rewelacyjny wręcz. Wątpię czy tak ładnie uda mi się opisać to co teraz czuję, ale po pierwsze - wybrałaś odpowiedni moment biorąc pod uwagę fakt, że lada chwila rozpoczynają się wakacje, a ten rozdział to właśnie taki przedsmaczek dla ,moe. Plus również za piosenkę, jedną z moich ulubionych Lany i fajnie wpasowującą się do rozdziału. Takie utwory zawsze kojarzą mi się z letnimi, ciepłymi nocami. Powinnam zacząć od początku, ale no nie mogę się powstrzymać by nie napisać o moich wrażeniach dotyczących końcówki. Zatkało mnie, bo od razu miałam w głowie wizje co to się będzie dziać dalej! Jared, te jego uśmieszki, odzywki, a Ona Go nie będzie pamiętać. I to będzie piękne! Wydaje mi się, że młodszy Leto bardzo dobrze ją zapamięta, a Ona będzie lgnęła do Shannona. A jego brat nie jest pewnie przyzwyczajony do takiego obrotu spraw. Bądźmy szczerzy, kobiety raczej same do Niego się przystawiają, dlatego tym bardziej podobało mi się, że Emily nie pozwoliła mu się pocałować. Ale ogólnie ten cały ślub, wesele wyszło bombowo. Opisy, dialogi jak i sama fabuła prześwietne. Tylko rzeczywiście na końcu żal mi się zrobiło Liz. Sama nie wiem, ja już tak mam. Drugi rozdział, a już ile się dzieje, więc RAZ DWA TRZY rozwiewam twoje zwątpienia. I kolejny poproszę o równie długi, a nawet dłuższy :D
    Och, ach, ech nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Absolutnie się z Tobą nie zgadzam!! Jak możesz twierdzić, że 'nie ma sensu'! Ma i to jeszcze jaki! ;D Wszystko pięknie można było sobie wyobrazić ;) Relacje między Liz a Emmą są nieziemskie xD Poza tym! Kocham pijane osoby! Ale tylko wtedy kiedy są pijane, nie jak wytrzeźwieją ;D A Emma była genialna! Owszem, jak na pierwsze spotkanie z Jaredem, trochę dziwna, ale tłumaczy ją alkohol xD więc luzik ;)
    No więc teraz czekamy na kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie aż tak długo ;) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko ma sens, uwierz nam... Dzieje się i to dużo. Em poznała braci, wypiła duużo alkoholu (przypomina trochę mnie :D ), całowała się z Jaredem a do tego nic nie pamięta. Sytuacja idealna. Zobaczymy jak potoczą się sprawy z braćmi. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, genialny rozdział! I uwierz, dzieje się i to dużo. Po pierwsze naprawdę ciekawie opisałaś przygotowania do wesela jak i samo zdarzenie. A później to już po prostu byłam w lekkim szoku. A najbardziej to zamurowała mnie akcja w basenie. Przerażony Jared - bezcenne! Wybacz, że taki nieogarnięty komentarz, ale nie umiałam go lepiej sprecyzować. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie mam chwilę na przeczytanie i skomentowanie ;)
    rozdział ciekawy - zaszalałaś zarówno z Shannonem jak i Jaredem ;) To spotkanie ze starszym, tańczenie, rozmowa i taka luźna sytuacja a tu dawaj Jared ucieczka i basen :D
    Rozdział wprowadza całą akcję, ukazuje delikatnie jaka jest Em i Liz i czekam na rozwój akcji - po pierwsze jak zareaguje J, co zrobi S, jak przyjmie wiadomość o tym czego nie pamięta E? :)
    Bardzo lubię tę utwór Lany - za samo to już chciało się czytać ;)
    Tak więc pisz, my czekamy :D !!

    OdpowiedzUsuń
  8. cześć :) fajna historia powiem ci :D pomysł z weselem, bomba. mój ulubiony moment to kiedy Em poznaje Shanna i coś nie mogą się porozumieć-śmieszne niesamowicie. drugi moment to akcja przy basenie, och dzieje się! więcej alkoholu :D podobał mi się ten dialog:bo jest dziwna, nie pijana :D (jakbym widziała siebie :D) tak więc czekam na więcej i informuj mnie o nowych notkach u mnie w komentarzach. oh i zapraszam do czytania ofkors:D dopiero zaczynam http://where--is--my--mind--baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj! Wpadłam na tego bloga przez zupełny przypadek i bardzo, ale to bardzo mi się spodobał. od jakiegoś czasu jestem fanką Marsów, więc w domyśle było to, że jeśli między bohaterami znajdą się Jared, Shannon, lub Tomo, to mi się spodoba. ;D
    Twoja główna bohaterka jest dość ciekawą osóbką. Ja tam bym skakała z radości, jeśli moja najlepsza przyjaciółka by mi powiedziała, że ma zaproszenie na ślub jednego z członków zespołu 30STM, i zrobiła wszystko, żeby się tam dostać, zostawiając wszystko ;D A ona nie, inaczej ;D Podziwiam ją za to. *.* Poza tym, Emilia jest naszą rodaczką, z dość makabryczną przeszłością, co też jest ciekawe.
    A z tego naszego Jareda to pies na baby. Pijana, ledwo co poznana dziewczyna w basenie, a ten się już rzuca do całowania ;D Zdziwił mnie też fakt, że palił papierosa. On jest zwolennikiem zdrowego trybu życia, wiec chyba na serio był mocno na***any gdy palił ;D
    Shannon wydaje mi się uroczy. Lubię go. Kojarzy mi się z jakimś misiem ;>
    Masz fajny, przyjemny styl. Są potknięcia w postaci literówek i powtórzeń, ale to naprawdę nic. ;)
    Zapraszam na moje blogi. all-we-wanted.blogspot.com i requiem-to-the-love.blogspot.com Może i poza ścieżką dźwiękową te opowiadania nie mają nic wspólnego z Marsami, jednak liczę, ze ci się spodobają. Chociaż być może to nie twoje klimaty. ;D
    Całuski! ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahaha alkohol robi swoje! :D Bardzo podoba mi się postać Emmy! Twój styl pisania jest lekki, wciągający, przyjemny i o MARSACH!!! Naprawdę fajnie się czyta :) A w opowiadaniu naprawdę dużo się dzieje! Super, że dużo się dzieje ^^ Pocałunek z Jaredem był? Był! Pijaństwo było? Było! Zabawa była? Była! Jest wszystko i jest OK! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny! Daj mi znać na http://richie-stringini-endless-feeling.blog.onet.pl/ ZAPRASZAM! <3

    OdpowiedzUsuń